Niekończące się, dzikie piaszczyste plaże, obmywane przez przypływy bezkresnego oceanu. Urwiste klify o tak przeróżnych kolorach, zmieniających się w zależności od pory roku, pory dnia czy pogody. Malownicze nadmorskie miasteczka, wyłaniające się z zatoczek jak stada mew czekających, aż łaskawy ocean odda należną im rybę.

Nigdzie na świecie nie ma takiego zapachu jak tu. Kombinacja bryzy oceanicznej, słodkiego aromatu kleistych liści czystka opatulających kołderkami krzaczków klify i ziół rosnących wzdłuż ścieżek to mikstura godna najbardziej utalentowanego kreatora zapachów.

To jest zapach niepowtarzalny i każdy, kto choć raz przeszedł się nad oceanem, wdychając takie powietrze, go nie zapomni. Dla mnie jest on odbiciem tego wybrzeża i nieustannie przypomina mi moją pierwszą wędrówkę Szlakiem Rybaków, pewnej cudownej, słonecznej zimy, od której rozpoczęła się moja przygoda z tym miejscem.